To już taka natura samochodu

Człowiek rodzi się mądry, potem idzie do szkoły – mawiają złośliwcy. Trudno powiedzieć, jakie szkoły ukończyli mechanicy pracujący w stacjach obsługi i jakie prezentują sobą doświadczenie zawodowe. Pytanie takie zaczęło mnie dręczyć, kiedy zmieniałem opony w moim Lanosie.
Dwie z czterech śrub nie dały się odkręcić.
– Popatrz pan – mechanik był zdegustowany – Jakiś idiota zamiast wstępnie wkręcić śruby i dopiero dociągnąć pneumatykiem, od razu walnął i przekosił je.
Który idiota i z jakiego warsztatu, pomnę. Na drugi raz będę go omijał z daleka i innym odradzę usługę w tym miejscu. Śruby przy dalszym odkręcaniu ukręciły się. Mechanik stwierdził lapidarnie:
– Trza wymienić piastę, łożysko, nakrętkę i dać od razu cztery nowe śruby. Ale ja ich nie mam, musisz sam pan je kupić.
Lanos stał na wysięgniku, objechałem więc taksówką wszystkie sklepy i hurtownie oraz serwisy autoryzowane. Zajęło to dwie godziny. Tylko w jednym warsztacie i to po znajomości udało się nabyć piastę. Ostatnią, bo – jak stwierdził właściciel – „idioci nagminnie przekręcają śruby”. W innym dostałem śruby, a w kolejnym łożysko i nakrętkę. Podliczając taksówkę, cenę części i usługi, mógłbym kupić za tę cenę dobre nowe opony.
– Pan jesteś bardzo bogaty – powiedział mi później znajomy mechanik, pan Józiu, któremu opowiedziałem całą przygodę. Pana Józia w Szczecinie nie było, gdy zdarzył się powyższy przypadek. Przebywał w sanatorium. – Trza było do mnie, to byśmy coś poradzili. Ale panu to się zawsze śpieszy. Pojechalibyśmy na giełdę i wszystko byś pan miał za jedną czwartą, a może nawet mniej.
Dodał coś o jakości mojego Lanosa. Wiedział co mówi, bo jakiś czas temu chciałem zlikwidować trzeszczenie i piszczenie karoserii, które podczas jazdy wydobywało się diabli wiedzą skąd. Przyjaciel z pracy, właściciel Alfy Romeo śmiał się.
– Wiesz czym się różni Astra Clasic od Lanosa – pytał i nie czekając odpowiadał ze śmiechem – I to taczka i to taczka, tyle że ogrodowa zawsze dłużej jeździ.
Z Lanosem od początku były kłopoty. Gdy go kupowałem zauważyłem, że zapalniczka nie działa. Wezwany mechanik chodził wokół auta pięć minut, później kolejne, by w końcu autorytatywnie rzec:
– To trzeba k…a pół samochodu rozebrać.
Po pewnym czasie zajechałem do tego samego punktu serwisowego. Zapalniczka nadal nie działała, jako że przed wyjazdem nie zdobyłem się na oddanie go w ręce fachmana, który chciał mi go od razu rozbierać. Tym razem pojawił się inny.
– Zapalniczka ? – spytał, po czym otworzył samochód, wsadził rękę we wnętrzności, coś tam 30 sekund grzebał i już.
Gotowe? – zdziwiłem się.
– Ano, trepy nie podłączyli do elektryki – mruknął i wrócił do poprzedniej roboty, jak gdyby nigdy nic.
Ten drugi specjalista był z Polmozbytu. Podaję, bo wart tego.
Z trzeszczeniem było gorzej. Objechałem wszystkie serwisy daewoo w Szczecinie i nigdzie, dosłownie nigdzie, mimo grzebania w samochodzie, nie potrafiono mi pomóc. Niemal zawsze na koniec słyszałem, że Lanosa to nie samochód, że auto po czasie musi zmieniać się na gorsze, a że trzeszczy, to taka uroda „koreańczyków”, a w końcu, że wydziwiam, bo za taką cenę …
– Pan to jesteś bogaty facet – pan Józio chichotał pod nosem. Wziął ode mnie odrzuconą przez mechanika piastę z wkręconymi śrubami z urwanymi łbami (tego, co kazał mi szukać po całym mieście części), zamontował na imadle, rozwiercił śruby, nagwintował otwory ponownie i dobrał do nich nowe śruby. Wszystko nie trwało dłużej, niż 20 minut.

About author

Related Articles